Ktoś napisze "antykomedia romantyczna". Inny, że zbyt ckliwy i banalny bo to w końcu tylko babski romans. Kolejny dorzuci swoje, że najwspanialsze są jedynie filmy Bergmana a reszta to dno i wodorosty. Wreszcie, jeśli film był na podstawie książki to padnie nieśmiertelne stwierdzenie: książka była LEPSZA. A na końcu ja wam napiszę, że takich filmów już teraz się nie kręci, a szkoda. Ciepłych, niemęczących, pozwalających się oderwać od tego co otacza. Pewnie banał. Ale piszę to z perspektywy lat. Kiedyś uznałem Bezsenność w Seattle za przeciętny film. Potem za dobry. Teraz gdy przekroczyłem 30-tkę uważam go za rewelacyjny i z chęcią do niego wracam.
Oj 30-tkę to i dużo i mało - zależy od punktu odniesienia. Bezsenność w Seattle widziałem w połowie lat 90-tych w starej przaśnej TV z tamtych lat. Jestem trochę starszy i powiem, że w tamtych czasach ten film był bardzo popularny, był hitem i
mnie się również podobał. Teraz nieco inaczej patrzę na takie kino i wiele filmów z tamtych lat czy nieco wcześniejszych np. "Kiedy Harry poznał Sally" uważam za średnie bądź niezłe - po prostu niektóre filmy się starzeją niestety, a my się zmieniamy , widzimy coraz więcej filmów i wrażeń sprzed lat czasem nie udaje się odtworzyć.