Było tu kilka nieścisłości związanych z fabułą dzieła Christie^^
Ale ogląda się przyjemnie ;)
Panna Marple? Czytałem tę książkę kilka lat temu i o ile mnie pamięć nie myli, to jakiś chłopak, a nie panna Marple, rozmawiał ze starszą panią na temat tajemniczego mordercy, którego nikt nie podejrzewa.
Panna Marple w ogóle nie pojawia się w książce. To czwarty tom z cyklu o Nadinspektorze Battle. I faktycznie, to Luke rozmawiał ze starsza panią.
Nie oglądałam jeszcze filmu, byłabym więc wdzięczna, gdyby ktoś mógł mi powiedzieć, w jaki sposób wytłumaczono pojawienie się Luka?
Po prostu tragedia. Twórcy wzięli tytuł, nazwiska postaci i kilka innych szczegółów, do których dodali mnóstwo własnych bzdur i wyszła zupełnie inna historia. Książka była niesamowicie wciągająca, cały czas trzymająca w napięciu. A film to jakiś nudny melodramat. Twórcy mieli do dyspozycji świetny scenariusz, ale woleli napisać wszystko od podstaw, biorąc ledwie kilka elementów z książki. Skoro tak ponosi ich fantazja, to czemu nie mogą stworzyć czegoś od podstaw własnego?
Chodź, przybijemy sobie piątkę. Na ostatniej stronie powieści zbierałam szczękę z podłogi, na filmie dziękowałam bogom, że ta abominacja już się kończy.
Nie zapomnijmy jeszcze o tym, że twórcy tej serii adaptacji książek o pannie Marple (plus kilku innych, które się nawinęły) mają jakiś ciężki odchył w stronę wątków lesbijskich i kazirodczych, bo chyba do prawie każdego filmu wpychają takie babadziwo na siłę.
Też mnie irytują te wątki lesbijskie w serii o pannie Marple i gejowskie w serii o Poirocie. I nawet nie chodzi tu o kwestie tolerancji. Po prostu jest to zafałszowywanie rzeczywistości - nikt z bohaterów tych filmów nie okazuje zdziwienia czy odrazy, jakby w tamtych czasach było czymś naturalnym i powszechnie akceptowanym przyznawanie się do takich skłonności. A nie było. Agatha Christie pewnie się w grobie przewraca.